czwartek, 27 listopada 2014

No dobrze, ale jak do tego się zabrać?

Czy zastanawialiście się już nad tym, czego się uczy najpierw w języku obcym? 

Ogólnie rzecz biorąc, gdy zaczynamy uczyć się języka obcego, są pewne zwroty, które chcemy koniecznie poznać. Naturalnie one są słowami powitania, podziękowania, pożegnania, może krótkie pytania typu "jak się masz?" "jak masz na imię?" "czy masz rodzeństwo?". Odnosząc się do jednego z najważniejszych sekretów Konrada, warto uczyć się całych zdań, wyrażeń, aby unikać wkuwania samych wyrwanych ze swojego kontekstu słówek. Jak to zrobić? Dowiedzcie się więcej o technikach z książki, o której ostatnio pisałam! :)

Osobiście później wyobrażam sobie najzwyklejsze sytuacje, typu: (1) jadę autobusem, chciałabym wysiąść ale ktoś stoi między drzwiami a mną; (2) robię zakupy, chciałabym zapłacić kartą; (3) chciałabym zamówić kolację. W pierwszej sytuacji warto się nauczyć zdania "Przepraszam, czy mogę przejść?" "Chciałabym wysiąść", potem pytania "czy mogę zapłacić kartą?". Te dwie pierwsze sytuacje są o tyle proste, że najprawdopodobniej dostaniemy oczekiwaną odpowiedź, czyli "Proszę" i mogę przejść, oraz "Tak/Owszem/Nie", którą na poziomie podstawowym zrozumiemy bez problemu. Trzecia sytuacja jest o tyle bardziej złożona, że wymaga porządniejsze przygotowanie. Przecież zanim zamówimy danie, trzeba przeczytać menu/jadłospis ze zrozumieniem, bo w przeciwnym przypadku w egzotycznym kraju na naszym talerzu ląduje ośmiornica. Wierzcie mi, może się wydarzyć! :)

Muszę robić tutaj jeszcze jedną małą dygresję by wspomnieć tych, którzy nie chcą specjalnie się rozwijać w danym języku, ale są zaciekawieni jego brzmieniem. Oni proszą o przykłady przekleństwa w Twoim języku ojczystym. I mimo tego, że tak naprawdę ich nie rozumieją, strasznie dobrze ich to bawi. Dlaczego? Bo to co zakazane (między innymi słowa tabu) zawsze intryguje człowieka. Jak dziecko, które pomimo wszelkich zastrzeżeń rodzicielskich podchodzi do gorącego pieca by go dotknąć po raz pierwszy. Jest to tak fascynujące, co się kryje za zakazem! Te dwie sytuacje jednak różnią się w późniejszej fazie, ponieważ, w momencie gdy dziecku się uda dotknąć piec (pomimo wszelkich przeciwnych starań od strony rodziców), natomiast oderwie rączkę bo poczuje straszny ból i nauczy się (na zasadzie warunkowania klasycznego, z własnego doświadczenia), że nie powinien powtórzyć tejże akcji. A w przypadku znajomego, którego intrygują przekleństwa w drugim języku zadaje te same pytania 100 razy… a jak to się mówi? Co to było? Jak się przeklina u was? I powtarza je aż do bólu… :)

W zależności od Waszego zainteresowania i planów co do poziomu, który pragniecie osiągnąć, możecie sobie wybrać swoją drogę. Oto moja rada: najpierw nauczcie się tego, co jest związane z Wami bezpośrednio. Z jednej strony to co jest osobiste, jest ważniejsze, dlatego zapamiętacie je szybciej. Oprócz tego nauczcie się odpowiedzieć na pytania, które chcielibyście zadać innym. Na przykład, pytanie „czy masz rodzeństwo?” można traktować jako podstawowe. Pytanie zadajemy nie dla samego pytania, ale dlatego, że jesteśmy zainteresowani odpowiedzią. Naturalnie potrzebujemy znajomości słów „młodszy/starszy brat”, „młodsza/starsza siostra” i ewentualnie „bratanek/bratanica” oraz „siostrzeniec/siostrzenica”. Gdy po raz pierwszy napotkałam te cztery ostatnie słowa, zaczarowało mnie całkowicie bogactwo leksykalne polszczyzny w zakresie nazewnictwa członków rodziny. Według hipotezy Sapir-Whorf język i kultura/rzeczywistość, czyli kontekst, w którym używają dany język są wzajemne zależne. Fakt, iż w polskim istnieją cztery nazwy do opisywania „potomka czyjegoś rodzeństwa” świadczy o tym, że w czasie powstania tego nazewnictwa w Waszej kulturze było istotne dokładnie wyrażać w jakiej relacji są pojedyncze członkowie rodziny. Świadczy też o tym, że relacje rodzinne są bardzo cenne w Waszym społeczeństwie. To mnie głęboko urzekło i też zachęciło mnie do dalszej nauki. :)

Podaję konkretny przykład. Zanim zaczęłam się uczyć języka hiszpańskiego już szykowałam się do wyjazdu na Półwysep Iberyjski. Planowałam pielgrzymkę od dłuższego czasu na Camino de Santiago. Podczas pielgrzymowania mogą wystąpić przeróżne problemy i przynajmniej na to co przewidywalne należy się przygotowywać językowo. Na przykład nigdy wcześniej nie przyszło mi do głowy nauczyć się tych zdań na samym początku nauki: Mi espalda tiene un contractura („Mam kontuzję w plecach”), ¿Dónde está el ayuntamiento? („Gdzie jest urząd miasta?”) oraz to co było najważniejsze ¡Buenas tardes! Soy peregrina y estoy buscando una habitación libre para la noche („Dobry wieczór, jestem pielgrzymką i szukam wolnego pokoju na noc/do przenocowania”). W przypadku, gdy nie znalazłam wolnego pokoju, musiałam prosić o pomoc w urzędzie miasta, ponieważ tam pracownicy zazwyczaj mogą coś wymyśleć. Tak się stało w mieście Mallen, gdzie spędziłam mroczną noc w Miejskim Ośrodku Sportowym dzięki pracowniczce Urzędu, która mi podała klucze do całego kompleksu. Słowa kontuzja, pielgrzymka, lub urząd miasta tak rzadko występują w podręcznikach językowych jak biały kruk w lesie. :) Jednak dobrze wiedziałam, że te wyrażenia będą mi potrzebne i musiałam je zapamiętać. Skądinąd moje życie od tego zależało. Dzięki temu pamiętam je aż do dzisiaj.

Są jednak sytuacje, na które nie możemy się przygotować. Wiedziałam, że gorące hiszpańskie słońce grozi poważnym oparzeniem skóry, dlatego wrzuciłam do plecaka mleczko do opalania z wysokim filtrem. Nie pomyślałam jednak o tym, że pomimo wielokrotnego dokładnego smarowania, hiszpańskie słońce tak mocno pocałuje moją skórę, że zabarwi się ona na kolor węgierskiej papryczki. :( Moje nogi cierpiały najbardziej, gdyż moje łydki i uda były najmocniej oparzone. Dios mio… Gdy dotarłam do miasta docelowego, powędrowałam do apteki, gdzie prosiłam o pomoc. Pokazałam zranioną skórę i powiedziałam, Me duele. Mucho. Ayuda. Por favor. („Boli mnie. Bardzo. Pomoc. Proszę.”) Przekazałam to co chciałam i mniej więcej rozumiałam ostrzeżenie aptekarza, według którego trzeba było jeszcze więcej mleczka stosować, ale krem, który mi sprzeda, pomoże mi. Bóg strzeże (jak podczas całej pielgrzymki) i dzięki opiece zaczerwienie zanikło z dnia na dzień, skóra odzyskała naturalny kolor, a dusza – spokój.

Drodzy, nauka języka obcego jest w dużej mierze indywidualnym procesem, także zanim zabierzecie się do nauki, pomyślcie sobie co pragniecie przekazać w danym języku. W taki sposób jest prawie niemożliwe stracić motywacji. :)



piątek, 7 listopada 2014

Tajemnice...

Moi drodzy, w dzisiejszym poście podzielę się kilkoma przemyśleniami o uczeniu się języków i w ramach tego, polecam Wam niesamowitą lekturę. Niedawno miałam szczęście przeczytać książkę Sekrety poliglotów Konrada Jerzaka vel Dobosza. Słyszałam o książce już długo przed jego publikacją i odliczałam dni, aż mogłam ją zamówić przez Internet. W końcu jej nie zamówiłam, ponieważ w ostatnim momencie okazało się, że wkrótce będziemy mieli możliwość poznać autora osobiście i kupić książkę „od ręki”.

Poznałam osobiście Konrada na konferencji poliglotów w Poznaniu, który prowadził również znany i utalentowany poliglota, Luca Lampariello z Włoch. Konrad miał ze sobą kilka przekładów swojego dzieła, ale naprawdę tylko kilka, więc musieliśmy być baczni i jak najszybciej „zarekwirować” przekłady dla siebie. J

Skoro interesuję się uczeniem się języków obcych, z chęcią otworzyłam książkę i już po pierwszych stronach miałam takie poczucie, że ta lektura będzie szczególnie znaczna w moim życiu. Zajęło mi dosłownie kilka godzin, żeby przeczytać ją do końca i chociaż wcześniej myślałam, że mam mniej więcej dobrze opracowany system uczenia się języka obcego, dzięki Konradowi i sekretom opisanym przez niego doszłam do wniosku, że „hej, ja te błędy popełniam!”

Kiedyś chodziłam na lekcje muzyczne, ponieważ grałam na fortepianie. Pamiętam, jak moja nauczycielka powtarzała, że to co się liczy na koncercie to pierwszy i ostatni akord. Jeżeli potrafisz je ładnie zagrać, robisz dobre pierwsze wrażenia oraz zostawisz przyjemny „odgłos” lub „ślad” w uszach swojej publiczności. Zdając sobie sprawę z tego, że nie wystarczy jednak trafić na pierwszy i ostatni akord, ale ważne jest również to co się znajduje pomiędzy, muszę powiedzieć, że układ tejże książki właśnie zrobiła takie wrażenia i zostawiała takie ślady, które są długotrwałe.

Konrad nie tylko uczy w swoim dziele ale uczy OPOWIADAJĄC. Drodzy, opowiadania, stworzenia historii lub wykorzystanie znanych już historii do wyjaśnienia teorii jest genialnym sposobem na utrwalenia wiedzy. Jest to jeden z wielu sekretów, którym się dzieli z nami autor i za który bardzo dziękuję w imieniu wszelkich poliglotów oraz osób chętnych uczenia języków lecz walczących z trudnościami. J

Możecie również przeczytać pierwszą recenzję książki tutaj.


Zachęcam Was do lektury i do zobaczenia! J