piątek, 9 października 2015

Jesteśmy "multimedialni"

W dzisiejszym wpisie zamierzałam dalej pisać o naszych niesamowitych doświadczeniach z Brazylii. Ale los potoczył się inaczej niż spodziewane. Zapewniał on odrębny temat do opisania, w mianowicie referat o ciekawym artykule w dzisiejszym Dzienniku Zachodnim.

W walizkach obok mnóstwo prezentów od mojej teściowej i szwagierki schowaliśmy kilka worków miłych wspomnień, uroczystych chwil spędzonych z przyjaciółmi, żartów, buziaków, uścisków od ludzi, których Marlon od kilku dobrych lat nie widział. Ale te worki sprawiały, że walizki były lżejsze. Jedynie woreczek smutku pożegnania obciążył nasze barki.

Po powrocie z kraju egzotycznych owoców i jeszcze bardziej egzotycznych twarzy, znaleźliśmy się w tak zwanej szarej codzienności. Okazuje się jednak, że szary ma szereg odcieni (i tutaj nie odnoszę się do książki, który twierdzi, że kolor szary ma aż pięćdziesiąt twarzy). W związku z tym wiele zaskoczeń kryje także w naszym życiu codziennym. Podaję tutaj przykład. We wtorek wróciłam do domu po pracy i mój świeżo wypieczony mąż zaskoczył mnie wiadomością.

Zadzwonił do Marlona pewien dziennikarz z Dziennika Zachodniego, który chciał zrobić z nim wywiad. Pozornie dziennikarze działają bardzo skutecznie, gdyż reporter zadał mu kilka pytań już telefonicznie i stwierdził, że z tej rozmowy napisze cały artykuł. Do tego artykułu jednak należy dołączyć kilka zdjęć. Co zrobimy? Umówimy się z fotografem na środę! Tak się urodziły nasze gwiazdy dzięki Dziennikowi Zachodniemu i już dzisiaj możecie zobaczyć te gwiazdy w magazynie dołączonym do Dziennika.

Po angielsku istnieje wyrażenie idiomatyczne „flash in the pan”, które dosłownie znaczy „błysk na patelni”. Chyba da się rozumieć, że wyrażenie znaczy coś, co ma chwilowe istnienie, potem wszyscy szybko o niej zapomną. Błyskawicznie. W rzeczywistości wyrażenie odnosi się do osób, stylów, piosenek, filmów, które odniosą tymczasowy sukces, ale nie potrafią utrzymać swojego uprzywilejowanego miejsca na dłuższą metę. Czy w Dzienniku Zachodnim jest błysk na patelni?

Dzięki mężowi wiem, że portugalski używa perełki językowej, gdyż jego mówcy nazwą „pano pra costura” (czyli „szmata do szycia”) tematy, które ciągną przez długi okres i cały czas daje coś nowego do dyskusji. Jednym słowem, temat rzeka. Coraz więcej osób zwraca się do nas z zapytaniem o ewentualnym wywiadzie i my z radością udzielamy je. Mamy na myśli ogłaszać nasze warsztaty, dotrzeć do jak największej publiczności i zdradzać kilka małych tajemnic o nauce języków obcych. Aczkolwiek temat zawsze się zacznie od tego samego pytania: „jak to się zdarzyło, że akurat tu w Gliwicach Brazylijczyk i Węgierka poznali się?” Z chęcią opowiadamy o naszej osobistej historii też, przecież zdamy sobie sprawę z tego, że nasze małżeństwo jest dosyć niezwykłe. Czy jednak ten temat daje coraz więcej „szmaty do szycia”?


Dobrze, dobrze, to jedna z wielu gazet. Pojawimy się raz a co potem? Jesteśmy tak zwanymi „monomedialnymi”, skoro tylko raz się zjawimy w mediach. Ale potem przypomnimy sobie, że Telewizja Śląska też cieszyła się już naszą gościnnością! Oprócz tego… wiecie co… przeczytajcie proszę Życie na Gorąco za trzy tygodnie. :) Być może coś zabłyśnie na tej samej patelni… Oficjalnie, w pełni staliśmy się multimedialni.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz