W dzisiejszym wpisie zamierzałam dalej pisać o naszych
niesamowitych doświadczeniach z Brazylii. Ale los potoczył się inaczej niż
spodziewane. Zapewniał on odrębny temat do opisania, w mianowicie referat o
ciekawym artykule w dzisiejszym Dzienniku Zachodnim.
W walizkach obok mnóstwo prezentów od mojej teściowej i
szwagierki schowaliśmy kilka worków miłych wspomnień, uroczystych chwil
spędzonych z przyjaciółmi, żartów, buziaków, uścisków od ludzi, których Marlon
od kilku dobrych lat nie widział. Ale te worki sprawiały, że walizki były
lżejsze. Jedynie woreczek smutku pożegnania obciążył nasze barki.
Po powrocie z kraju egzotycznych owoców i jeszcze bardziej
egzotycznych twarzy, znaleźliśmy się w tak zwanej szarej codzienności. Okazuje
się jednak, że szary ma szereg odcieni (i tutaj nie odnoszę się do książki,
który twierdzi, że kolor szary ma aż pięćdziesiąt twarzy). W związku z tym wiele
zaskoczeń kryje także w naszym życiu codziennym. Podaję tutaj przykład. We
wtorek wróciłam do domu po pracy i mój świeżo wypieczony mąż zaskoczył mnie
wiadomością.
Zadzwonił do Marlona pewien dziennikarz z Dziennika Zachodniego,
który chciał zrobić z nim wywiad. Pozornie dziennikarze działają bardzo
skutecznie, gdyż reporter zadał mu kilka pytań już telefonicznie i stwierdził,
że z tej rozmowy napisze cały artykuł. Do tego artykułu jednak należy dołączyć
kilka zdjęć. Co zrobimy? Umówimy się z fotografem na środę! Tak się urodziły
nasze gwiazdy dzięki Dziennikowi Zachodniemu i już dzisiaj możecie zobaczyć te
gwiazdy w magazynie dołączonym do Dziennika.
Po angielsku istnieje wyrażenie idiomatyczne „flash in the pan”,
które dosłownie znaczy „błysk na patelni”. Chyba da się rozumieć, że wyrażenie znaczy
coś, co ma chwilowe istnienie, potem wszyscy szybko o niej zapomną.
Błyskawicznie. W rzeczywistości wyrażenie odnosi się do osób, stylów, piosenek,
filmów, które odniosą tymczasowy sukces, ale nie potrafią utrzymać swojego
uprzywilejowanego miejsca na dłuższą metę. Czy w Dzienniku Zachodnim jest błysk
na patelni?
Dzięki mężowi wiem, że portugalski używa perełki językowej, gdyż jego mówcy nazwą „pano
pra costura” (czyli „szmata do szycia”) tematy, które ciągną przez długi okres
i cały czas daje coś nowego do dyskusji. Jednym słowem, temat rzeka. Coraz
więcej osób zwraca się do nas z zapytaniem o ewentualnym wywiadzie i my z
radością udzielamy je. Mamy na myśli ogłaszać nasze warsztaty, dotrzeć do jak
największej publiczności i zdradzać kilka małych tajemnic o nauce języków
obcych. Aczkolwiek temat zawsze się zacznie od tego samego pytania: „jak to się
zdarzyło, że akurat tu w Gliwicach Brazylijczyk i Węgierka poznali się?” Z
chęcią opowiadamy o naszej osobistej historii też, przecież zdamy sobie sprawę
z tego, że nasze małżeństwo jest dosyć niezwykłe. Czy jednak ten temat daje
coraz więcej „szmaty do szycia”?
Dobrze, dobrze, to jedna z wielu gazet. Pojawimy się raz a co
potem? Jesteśmy tak zwanymi „monomedialnymi”, skoro tylko raz się zjawimy w
mediach. Ale potem przypomnimy sobie, że Telewizja Śląska też cieszyła się już
naszą gościnnością! Oprócz tego… wiecie co… przeczytajcie proszę Życie na
Gorąco za trzy tygodnie. :) Być może coś zabłyśnie na tej samej patelni…
Oficjalnie, w pełni staliśmy się multimedialni.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz