Czy zastanawialiście się już nad tym, czego się uczy najpierw w
języku obcym?
Ogólnie rzecz biorąc, gdy zaczynamy uczyć się języka obcego, są
pewne zwroty, które chcemy koniecznie poznać. Naturalnie one są słowami
powitania, podziękowania, pożegnania, może krótkie pytania typu "jak się
masz?" "jak masz na imię?" "czy masz rodzeństwo?". Odnosząc
się do jednego z najważniejszych sekretów Konrada, warto uczyć się całych zdań,
wyrażeń, aby unikać wkuwania samych wyrwanych ze swojego kontekstu słówek.
Jak to zrobić? Dowiedzcie się więcej o technikach z książki, o której ostatnio pisałam! :)
Osobiście później wyobrażam sobie najzwyklejsze sytuacje, typu: (1) jadę autobusem, chciałabym
wysiąść ale ktoś stoi między drzwiami a mną; (2) robię zakupy, chciałabym
zapłacić kartą; (3) chciałabym zamówić kolację. W pierwszej sytuacji warto się
nauczyć zdania "Przepraszam, czy mogę przejść?" "Chciałabym
wysiąść", potem pytania "czy mogę zapłacić kartą?". Te dwie
pierwsze sytuacje są o tyle proste, że najprawdopodobniej dostaniemy oczekiwaną
odpowiedź, czyli "Proszę" i mogę przejść, oraz
"Tak/Owszem/Nie", którą na poziomie podstawowym zrozumiemy bez
problemu. Trzecia sytuacja jest o tyle bardziej złożona, że wymaga
porządniejsze przygotowanie. Przecież zanim zamówimy danie, trzeba przeczytać
menu/jadłospis ze zrozumieniem, bo w przeciwnym przypadku w egzotycznym kraju
na naszym talerzu ląduje ośmiornica. Wierzcie mi, może się wydarzyć! :)
Muszę robić tutaj jeszcze jedną małą dygresję by wspomnieć tych,
którzy nie chcą specjalnie się rozwijać w danym języku, ale są zaciekawieni
jego brzmieniem. Oni proszą o przykłady przekleństwa w Twoim języku ojczystym.
I mimo tego, że tak naprawdę ich nie rozumieją, strasznie dobrze ich to bawi.
Dlaczego? Bo to co zakazane (między innymi słowa tabu) zawsze intryguje
człowieka. Jak dziecko, które pomimo wszelkich zastrzeżeń rodzicielskich
podchodzi do gorącego pieca by go dotknąć po raz pierwszy. Jest to tak
fascynujące, co się kryje za zakazem! Te dwie sytuacje jednak różnią się w
późniejszej fazie, ponieważ, w momencie gdy dziecku się uda dotknąć piec
(pomimo wszelkich przeciwnych starań od strony rodziców), natomiast oderwie
rączkę bo poczuje straszny ból i nauczy się (na zasadzie warunkowania
klasycznego, z własnego doświadczenia), że nie powinien powtórzyć tejże
akcji. A w przypadku znajomego, którego intrygują przekleństwa w drugim
języku zadaje te same pytania 100 razy… a jak to się mówi? Co to było? Jak się
przeklina u was? I powtarza je aż do bólu… :)
W zależności od Waszego zainteresowania i planów co do poziomu,
który pragniecie osiągnąć, możecie sobie wybrać swoją drogę. Oto moja rada:
najpierw nauczcie się tego, co jest związane z Wami bezpośrednio. Z jednej
strony to co jest osobiste, jest
ważniejsze, dlatego zapamiętacie je szybciej. Oprócz tego nauczcie się
odpowiedzieć na pytania, które chcielibyście zadać innym. Na przykład, pytanie
„czy masz rodzeństwo?” można traktować jako podstawowe. Pytanie zadajemy nie
dla samego pytania, ale dlatego, że jesteśmy zainteresowani odpowiedzią.
Naturalnie potrzebujemy znajomości słów „młodszy/starszy brat”,
„młodsza/starsza siostra” i ewentualnie „bratanek/bratanica” oraz
„siostrzeniec/siostrzenica”. Gdy po raz pierwszy napotkałam te cztery ostatnie
słowa, zaczarowało mnie całkowicie bogactwo leksykalne polszczyzny w zakresie
nazewnictwa członków rodziny. Według hipotezy Sapir-Whorf język i
kultura/rzeczywistość, czyli kontekst, w którym używają dany język są wzajemne
zależne. Fakt, iż w polskim istnieją cztery nazwy do opisywania „potomka
czyjegoś rodzeństwa” świadczy o tym, że w czasie powstania tego nazewnictwa w
Waszej kulturze było istotne dokładnie wyrażać w jakiej relacji są pojedyncze członkowie
rodziny. Świadczy też o tym, że relacje rodzinne są bardzo cenne w Waszym
społeczeństwie. To mnie głęboko urzekło i też zachęciło mnie do dalszej nauki. :)
Podaję konkretny przykład. Zanim zaczęłam się uczyć języka
hiszpańskiego już szykowałam się do wyjazdu na Półwysep Iberyjski. Planowałam
pielgrzymkę od dłuższego czasu na Camino de Santiago. Podczas pielgrzymowania
mogą wystąpić przeróżne problemy i przynajmniej na to co przewidywalne należy
się przygotowywać językowo. Na przykład nigdy wcześniej nie przyszło mi do
głowy nauczyć się tych zdań na samym początku nauki: Mi espalda tiene un contractura („Mam kontuzję w plecach”), ¿Dónde está el ayuntamiento? („Gdzie
jest urząd miasta?”) oraz to co było najważniejsze ¡Buenas tardes! Soy peregrina y estoy buscando una habitación libre
para la noche („Dobry wieczór, jestem pielgrzymką i szukam wolnego pokoju
na noc/do przenocowania”). W przypadku, gdy nie znalazłam wolnego pokoju,
musiałam prosić o pomoc w urzędzie miasta, ponieważ tam pracownicy zazwyczaj
mogą coś wymyśleć. Tak się stało w mieście Mallen, gdzie spędziłam mroczną noc
w Miejskim Ośrodku Sportowym dzięki pracowniczce Urzędu, która mi podała klucze
do całego kompleksu. Słowa kontuzja, pielgrzymka, lub urząd miasta tak rzadko
występują w podręcznikach językowych jak biały kruk w lesie. :) Jednak dobrze
wiedziałam, że te wyrażenia będą mi potrzebne i musiałam je zapamiętać.
Skądinąd moje życie od tego zależało. Dzięki temu pamiętam je aż do dzisiaj.
Są jednak sytuacje, na które nie możemy się przygotować.
Wiedziałam, że gorące hiszpańskie słońce grozi poważnym oparzeniem skóry,
dlatego wrzuciłam do plecaka mleczko do opalania z wysokim filtrem. Nie
pomyślałam jednak o tym, że pomimo wielokrotnego dokładnego smarowania,
hiszpańskie słońce tak mocno pocałuje moją skórę, że zabarwi się ona na kolor
węgierskiej papryczki. :( Moje nogi cierpiały najbardziej, gdyż moje łydki i
uda były najmocniej oparzone. Dios mio… Gdy dotarłam do miasta docelowego,
powędrowałam do apteki, gdzie prosiłam o pomoc. Pokazałam zranioną skórę i
powiedziałam, Me duele. Mucho. Ayuda. Por
favor. („Boli mnie. Bardzo. Pomoc. Proszę.”) Przekazałam to co chciałam i
mniej więcej rozumiałam ostrzeżenie aptekarza, według którego trzeba było
jeszcze więcej mleczka stosować, ale krem, który mi sprzeda, pomoże mi. Bóg
strzeże (jak podczas całej pielgrzymki) i dzięki opiece zaczerwienie zanikło z
dnia na dzień, skóra odzyskała naturalny kolor, a dusza – spokój.
Drodzy, nauka języka obcego jest w dużej mierze indywidualnym
procesem, także zanim zabierzecie się do nauki, pomyślcie sobie co pragniecie
przekazać w danym języku. W taki sposób jest prawie niemożliwe stracić
motywacji. :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz