czwartek, 11 czerwca 2015

Ciasteczka, które zwiedzały pół Europy i ostatecznie osiedliły się na Śląsku

Czwarty warsztat językowy za nami. Mamy nadzieję, że przekazaliśmy dużo użytecznych pomysłów, z których skorzystając uczestnicy będą rozwijać swoje umiejętności językowe. Mamy również nadzieję, iż udało nam się przekazać to co najważniejsze: przede wszystkim trzeba mieć chęć do nauki. Jestem natomiast cały czas dłużna jednej bardzo ważnej rzeczy, w mianowicie udostępnienia przepisu magicznych ciasteczek.

Ciasteczka te w oryginale (czyli po węgiersku) nazywają się „linzerkarika”. Po polsku dosłownie „pierścień z Linzu”. Uważam, że tutaj dużo pozostaje do wyjaśnienia, więc zacznijmy od początku, czyli od etymologii nazewnictwa. Owe chrupiące ciasteczka pochodzą z Linzu, z bajecznego miasteczka Południowej Austrii. Rzecz jasna, Węgrzy nauczyli się przepisu od austriackich cukierników w wieku 19, w erze Monarchii Austro-Węgierskiej. Zawsze mówię, że wiele się zmieniło w owej epoce na lepsze… Do tych rzeczy należy widocznie nasza kuchnia.


Mimo tego, że te ciasteczka odniosły niezwykle ogromny sukces w naszym kraju, nazwa się nie zmieniła, wręcz przeciwnie, używając tej samej nazwy aż do dzisiaj, wyrażamy swoją wdzięczność ku Austriakom za specjalny prezent.


Dobrze, wiemy skąd „linzerkarika” pochodzi oficjalnie. Jeżeli chodzi jednak o to jak one dotarły do naszej rodziny, to trudno mi powiedzieć. „Linzerkarika” ma wiele wersji, więc każda babcia i mama inaczej je pieczy. Wszyscy mają bowiem swój najlepszy sposób na nie. U Was się mówi „co kraj, to obyczaj”. Węgrzy natomiast powtarzają „ahány ház, annyi szokás”, czyli „co dom, to obyczaj”. Przecież każde gospodarstwo domowe ma swój sposób działania, ma swoje najlepsze przepisy i te przepisy zawsze zostały przekazane z pokolenia na pokolenie i jestem tego pewna, iż w każdej rodzinie polskiej istnieją przysmaki, które tylko babcia umie przygotować. Chyba właśnie dlatego nie zdarzyło mi się jeszcze jeść dwóch identycznych serników domowych.


W każdym razie, ciasteczka te znalazły bardzo dobre miejsce w naszym rodzinnym domu: towarzyszyły one niemal każdemu sobotniemu obiadowi kiedy byłam małą dziewczynką. Pamiętam dokładnie jak moja mama zwykła je przygotować i przypuszczam, że ja w taki sam sposób je robię. Chyba nawet przejęłam to charakterystyczne zmarszczenie brwi…


Na życzenie licznych miłych uczestniczek dzisiaj zdradzę sekret mojej rodziny od strony mamy. Niech pochodzące z Linzu i popularne na Węgrzech ciasteczka „linzerkarika” odnajdą swoje zasłużone miejsce na Śląsku…


Linzerkarika


Składniki:


500 gr mąki pszennej
250 gr masło (Kasia)
200 gr cukru pudru
2-3 łyżki śmietany (18%)
tarta skórka jednej cytryny
łyżeczka sody oczyszczonej


Linzerkarika jest proste. Wyżej wymienione składniki należy dokładnie wyrabiać w misce a potem włożyć ciasto do lodówki na godzinę. Następnie rozwałkujemy ciasto na desce na kilkamilimetrową grubość. 


Na Węgrzech używamy specjalnie do linzerkarika wymyślonych foremek, ale niestety, tutaj w Polsce nie są one dostępne. W każdym razie, możemy używać jakiejkolwiek foremki według uznania. Dla studentów mieszkających na stancji lub w akademiku zamiast wałka do wałkowania (masło maślane…) polecam butelkę wina a zamiast foremek zwykłe szklanki o odpowiednią średnią. (Sprawdziły się.) 




Następnie położymy je na blachę wysmarowaną masłem i posypaną mąką lub na blachę z papierem do pieczenia. Należy piec w przegrzanej piekarniku na 180 stopni. Pierwszą porcję piekę nieco dłużej (maksymalnie 10 minut) aż ciasteczka dostaną złocisty kolor. Trzeba uważać, ponieważ ciasteczka są cienkie (tylko soda powoduje, że trochę wzrosną w piekarniku). 


Polecam poczęstować się ciasteczkami z niewielką ilością dżemu (marmolady? konfitury? powideł?). Oczywiście, najbardziej autentyczny smak uzyskujemy używając powideł węgierkowych. :) Jak ktoś ma ochotę i czas, może połączyć dwa ciasteczka powidłem. Jeżeli oprócz czasu i ochoty, ktoś ma sporą samodyscyplinę, to może poczekać jeden dzień, by ciasteczka się nieco zmiękczyły. Przez ten dzień ciasteczka należy przechowywać w chłodnym, suchym miejscu niedostępnym dla dzieci (i siebie).





Smacznego!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz