Tekst redagowany dnia 1 lipca 2015.
Moi Drodzy! Oto kolejny wpis redagowany na niezmiennym,
wiecznie pachnącym świeżymi wypiekami dworca stolicy Słowacji. Bułki
przynoszono, rolki przesunięto, wielu klientów już przybyło.
Mam bzika na punkcie czegokolwiek co jest świeżo
wypieczone i zawiera drożdże lub zakwas. No dobrze, dobrze, wiem, że nie
samym chlebem żyje człowiek, ale każdy ma swoje słabe punkty. Oprócz tego,
pozbyć się silnych nałogów to w cale nie bułka z masłem. Po licznych
próbach redukowania ilości spożytych przeze mnie wszelkich źródeł węglowodan,
chleb nadal jest przedmiotem mojej największej fascynacji kulinarnej. Czekam więc
na przesunięcie rolek, jak ci spragnieni treści kulturalnej czekają na
przesunięcie kurtyny w teatrze. Sztuka się zaczęła, innym słowem lud się rzucił
na bułki.
Senny poranek i nadchodzące wydarzenia kierują moimi
myślami ku światu bajek. Bruno Bettleheim w swojej sławnej książce Cudowne i
pożyteczne szczegółowo opisuje pewną bajkę o dziewczynie wyrzuconej z domu
wraz z jej bratem. Wiele bajek zacznie się od motywu wyrzucenia z domu. To nic
innego niż moment rozpoczęcia dorosłego życia, gdyż człowiek musi stawiać czoło
trudnościom po opuszczeniu bezpiecznego gniazda rodziców i poszukać nowy sposób
aby zarobił na kawałek chleba. Według opowiadania, dziewczyna polazła do
głębi lasu i mimo jej licznych ostrzeżeń, jej brat wypił łyk wody leśnej rzeki.
W związku z tym on stał się sarenką i w tej postaci śledził dalej swoją
siostrę. Żyli o chlebie i wodzie ale byli szczęśliwi. Brat jednak był
bardzo swobodną duszą i wiele razy zostawił swoją siostrę w domku leśnym, w
którym ostatecznie się osiedlili. Zabłąkiwał w celu odkrywania tajemniczego
lasu. Pewnego razu jak wracał do swojej siostry, towarzyszyło mu książe z
sąsiedniego królestwa. Młody (rzecz jasna) zakochał się w (rzecz jasna) pięknej
dziewczynce z (rzecz jasna) pierwszego wejrzenia i mocno nalegał aby ona
natychmiast sie przeniosła do jego pałacu i wyszła za niego.
Kto dałby arbuza/kosza/czerninę/czarninę tak
zdecydowanemu mężczyźnie… Krótko mówiąc książe tak skutecznie przypochlebiło
się jej, że dziewczyna się zgodziła na zaślubiny pod warunkiem, iż sarenka
zamieszkuje z nimi w pałacu. Zdajmy sobie sprawę z tego jednak, że bycie
księciem to ciężki chleb i mężczyzna o takiej odpowiedzialności
potrzebuje wsparcia silnej kobiety. Bohaterka sprawdziła się w swojej nowej
roli, dzięki czemu królestwo zaczęło prosperować i para królewska żyła
spokojnie i szczęsliwie aż do śmierci. Mówi się, że każdy zjadacz chleba
owego królestwa dzielił się tą radością.
Od czasu pożegnania się z moim poprzednim chlebodawcą,
w stu procentach przeszłam na nowy tor profesjonalny, w mianowicie stałam się
nauczycielką. Uczę języków siebie i innych. Dzięki temu, przede mną są dwa
miesiące przerwy pracy lektorskiej, co jednocześnie oznacza, że nadszedł czas
na błyskawiczne samokształcenie się. Zamiast ugotowania czerniny/czarniny, moi
rodzice powitali narzeczonego chlebem i solą, w związku z czym, w lipcu
pobierzemy się aż dwa razy – raz na Węgrzech i raz w Brazylii.
Potem (może powstać z tego nowe powiedzenie) będziemy dzielić się chlebem i
dachem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz