W dzisiejszym wpisie spróbuję złamać kolejny stereotyp o
Brazylijczykach, który widocznie rozpowszechnił się w kulturze europejskiej.
Świat śródziemnomorski i południowo-amerykański wielu z nas kojarzy się ze
świętym spokojem, wolnym rytmem życia. Na przykład pierwsza rzecz co wejdzie nam
do głowy myśląc o Hiszpanii to siesta. A druga... może skojarzone z nią
lenistwo?
Czy Brazylijczycy są leniwi? Czy są lekceważący? Dlaczego
wielu ludzi sądzi, że oni myślą tylko o „fiesta” i nie lubią pracować? Zadałam
pytania wzorując na opinii, którą wielu ludzi się dzieli i którą kilkakrotnie
wysłuchałam przed naszym wyjazdem do Brazylii.
Szczerze mówiąc, ja miałam nieco inne wrażenie o naszych
bratankach z tamtej części świata. Wyobrażałam sobie, że oni zawsze są weseli,
radośni, uśmiechnięci i to może z tego powodu, że nie mają kłopotów. Przecież
to jest absurdalne... uśmiech ma tyle wspólnego z życiem bez problemów co
ręcznik z podręcznikiem. Ciekawe co nas czeka po drugiej stronie
świata... Czy będzie kraj mlekiem i miodem płynącym? Kraj gdzie na pierwszy
rzut oka można twierdzić, że ludzie żyją bez problemów? Czy oni są weselsi od
nas, bo znają jakiś tajemniczy przepis na takie życie? A może to wszystko z
powodu lekkomyślności, beztroskliwości?
Zadane pytania prowadzą nas w różnych kierunkach. Niebawem
jednak zobaczycie, że jedno z drugim jest połączone. Pozorne lenistwo i pozorna
beztroskliwość bowiem wywodzą się z tego samego źródła.
(Poniżej podaję fragment z dziennika podróży.)
29 lipca 2015r. Godzina 13:00. Conceicao do Araguaia.
Słońce aż razi. Szerokość rzeki Araguaia staje się coraz
mniejsza. Różnicę się zauważa z dnia na dzień. Wchodzimy do wody. Mąż ostrzega:
„idź przesuwając powoli swoje stopy aby rozpędzić płaszczki”. Za dużo
informacji zawartej w jednym zdaniu. Marlon lubi przekazać nieprzyjemne
informacje w sposób pośredni, żeby nie wystraszyć ludzi. Do mnie natomiast
dotrze tylko jedna informacja: w Araguaia są płaszczki. Dlaczego nie wspomniał
nic o płaszczkach w Europie? Dlaczego ja nic nie wiem o czyhających na ludzkie dusze
płaszczkach? Dlaczego one mają się chować w piasku na dnie tej rzeki??? DLACZEGO?
Na te myśli zastygłam w bezruchu na krótką chwilę. Widząc jednak jak inni
chodzą rozweseleni, ogarnęłam się i poszłam za moim mężem-obrońcą.
Dzisiaj jesteśmy na plaży, ponieważ postanowiliśmy
odwiedzić koleżankę, która tymczasowo mieszka na wyspie. Hm, myślę sobie,
ciekawy pomysł, może koleżanka szczególnie lubi przyrodę. Chyba że tkwi coś
innego za tą ucieczką od codziennego pośpiechu świata. A, znowu myślę w sposób
europejski. Jaki codzienny pośpiech? Tutaj nie widziałam żadnego pośpiechu.
Ludzie pracują, dzieci powoli szykują się do szkoły, ale pośpiechu nie ma.
Płyniemy tak zwaną „voadeira” aby się dostać na wyspę jak
najszybciej. Nasz prowadzący mnie oświeca, że woadery (mogę tak spolszczyć
słowo?) są takie duże (dla maksymalnie 10 osób), ponieważ zazwyczaj całe
rodziny je wynajmują. A tutaj rodzina liczy około 7-8 osób.
Widok, który się tworzy przed moimi oczyma jest
nieopisalny. Malownicze wysepki nad rzeką boczną od Amazonki i na tych
wysepkach liczne, przyjazne namioty zamontowane z bambusu i wysuszonych liści
palm. Mężczyźni łowią ryby w świętym spokoju, kobiety je myją. Druga łódka nas
omija, mahamy i uśmiechniemy się.
Z prowadzącym umawiamy się, że za półtorej godziny wraca
po nas. Błąkamy się w lesie. Szybko się okaże, że to co wyspa kryje jest dużo
więcej niż drzewa i kilka namiotów. Ścieżki prowadzą nas na tak zwane obozy. Na
jednym z tych obozów kilkanaście osób rozbiło swoje nowoczesne namioty,
powieszało hamaki pomiędzy palmami i czeka cierpliwie na obiad czytając gazetę
lub książkę albo grając w karty ze znajomymi. Jestem w raju? Zaczynamy
rozmawiać z panią, która widocznie jest tutaj rozeznana, gdyż maha do nas
chochlą zapraszając nas do kuchni. Podejdziemy i porozmawiamy. W końcu rozumiem
pochodzenie tych namiotów z bambusu! Północni Brazylijczycy mają obyczaj
wyprowadzić się ze swojego domu na kilka tygodni lub aż na dwa miesiące na
wyspę, która się pojawi nad rzeką w suchej porze roku. Przy pomocy ekspertów i
przyjaciół budują tymczasowe namioty, gdzie umieszczają kuchenkę, piec, garnki,
sztućce, inne gadżety kuchenne i żyją na łonie natury. Mają wszystko co
podstawowe: miejsce do jedzenia, kącik do spania, kabin do kąpieli.
Co oni robią? Wracają do korzeni. Do natury. Tam, skąd
pochodzimy. Robią to połącząc siły z rodziną i przyjaciółmi. Takich obozów
bowiem jest kilkanaście na wyspie i na każdym z nich znajduje się około
dwudziestu osób.
Czy oni pracują? Tak. Codziennie wsiadają w swoją woaderę
i dopłyną do miasta, aby potem pójść pieszo do pracy. Bez pośpiechu.
Czy oni są leniwi? Drogi Czytelniku... oni budują dom leśny
na wyspie, o której wiedzą, że ją zaledwie dwa miesiące później zaleje rzeka
Araguaia i wszystko co nie zostanie zabrane przez nich, będzie zabrane przez
fale... Czy byłbyś gotów odbudować domek rok za rokiem?
Dlaczego to robią? Na jednym obozie znajduje się około
dwudziestu osób. Oni się wyprowadzą wraz ze swoją rodziną i przyjaciółmi.
Spędzają czas razem, mężczyźni łowią ryby, kobiety je myją i gotują, wszystko w
zgodzie z naturą. Przy tym, oni pracują codziennie. Ale codziennie wracają na
wyspę, aby spędzać wieczór w miłym towarzystwie i dbać o swoje relacje.
Czy oni mają problemy? Pewnie że tak... mówili o
problemach finansowych, rodzinnych i zdrowotnych. Problemy są identyczne.
Podejście natomiast jest inne.
Brazylijczycy potrafią kochać życie. Tak, widzieliśmy ich
wiele razy na plaży, na obozach leśnych i różnych imprezach. Ale to nie znaczy,
że to jest jedyna rzecz, którą się interesują. Znaczy to, że po pracy lub w
weekend zamiast zostać w domu, wychodzą z innymi. W związku z tym, mają o wiele
lepiej rozbudowane życie społeczne niż my, Europejczycy. I co za tym idzie...
są bardziej zadowoleni ze swojego losu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz